poniedziałek, 2 czerwca 2014

Szepty wśród ciemności ~ prolog

Na razie poprawiamy tekst, więc będzie się on pokazywał stopniowo. Mamy nadzieję, że nie zapomnieliście o szeptach i o tym, jak wielkie nadzieje wiązałyśmy z tym opowiadaniem. Pragniemy je dokończyć. Prosimy o komentarze. 

PROLOG:



Pod gwiaździstym niebem, na bezkresnych polach, ciche trzaski palącego się drewna łączyły się z odgłosami przyrody, dopełniając obraz świata.


Ogień... Czerwono-pomarańczowe płomienie od wieków fascynowały ludzkość. Dawały ciepło w zimne, a czasem nawet lodowate noce. Światło, które przepędzało mrok oraz chroniło przed niebezpieczeństwami, takimi jak ataki dzikich zwierząt. 
Z czasem zaczęto go nazywać synonimem duszy. Był to żywioł nie do okiełznania — przyjazny, ale również wrogi człowiekowi. W ciągu kilku minut obracał miasta i wioski w ruiny, niszczył dorobki społeczeństw i odbierał członków rodziny, przyjaciół. Pomimo tego, był częścią natury charakteryzującą się tym, że rządził się własnymi prawami.

Żywioł ten fascynował nie tylko prostych ludzi, ale także i uczonych. Dlatego zaczęto kojarzyć go z walecznością, dumą, odwagą i bezpieczeństwem. A później z życiem. Ogień był symbolem potęgi, odzwierciedlającej siły przyrody. Jako jeden z filarów świata stał się niemym kodeksem Kasty Wojowników, kształcących się w klasztorze na Ziemi Niczyjej.


Na niebie od kilku godzin zbierały się czarne, kłębiaste chmury. Wszędzie panował zaduch spowodowany zmianą pogody, a w klasztorze było gorąco jak w letni dzień. Kiedy większość giermków poszła spać, a po korytarzach chodzili już tylko nieliczni Strażnicy, dwóch mężczyzn ubranych w czarne habity zaszyło się, w jednej z komnat, w najwyższym punkcie budynku.


W pomieszczeniu panowała ciemność, rozjaśniana jedynie przez dopalające się świece. Kilka z nich znajdowało się na stoliku, kilka przy łóżku, a pozostałe były porozmieszczane na podłodze. Ściany jak w większości pokoi zostały wykonane z kamienia. 
Klasztor został zbudowany kilka wieków temu, w czasach średniowiecza, kiedy to kamień był najmocniejszym i najtrwalszym materiałem budowlanym. Mury w komnacie oddawały ciepło, którym się wcześniej nagrzały. Jednak to nie przeszkadzało Wielkiemu Mistrzowi grać w szachy i spokojnie rozważać ostatnio podjęte decyzje. Wpatrywał się w szachownicę, jednak wydawał się być nieobecny. Myślami błądził po przeszłości, która dzisiaj rano dała o sobie znać.


Kroki głucho odbijały się echem od ścian. Szedł obok swoich synów, gdy jeden z giermków poinformował go, że ktoś z trójki Mędrców chce się z nim widzieć. Zarządził zaprowadzić go do swojego pokoju, służącego mu za gabinet oraz uprzedzić, że pojawi się za dziesięć minut. Chwilę jeszcze porozmawiał ze swoimi dziećmi i każdemu z nich dał przydział obowiązków. Następnie udał się do komnaty. Napotkani po drodze adepci i rycerze schylali przed nim głowy. W końcu był najważniejszą osobą w klasztorze. Decydował o wszystkim, był odpowiedzialny za wszystkich domowników oraz reprezentował go na zewnątrz. 
Gdy znalazł się w pokoju, białowłosy Mędrzec podszedł do niego i przywitał się z nim. Ów gość miał dość ciekawe zainteresowania, odnoszące się w szczególności do tematów związanych z seksem, więc Fugaku starał się z nim widzieć tylko wtedy, kiedy było to konieczne. Jiraya miał na sobie brązowy habit, co świadczyło o jego stylu życia. Był podróżnikiem.
— Musimy porozmawiać o synu Minato Namikaze, przyjacielu. — Jego oblicze spoważniało.
— Mów.


— Twój ruch — usłyszał Fugaku. Spojrzał najpierw na Shikaku, a potem na szachownicę. Chwilę zastanawiał się nad ruchem, lecz nie mógł się na niczym skupić. Po głowie wciąż chodziła mu poranna rozmowa z Jirayą.
— Coś się stało? — Nara domyślał się, że może chodzić o syna Minato. Był Doradcą Wielkiego Mistrza, dlatego wiedział o wszystkich sprawach, które dotyczyły klasztoru. Uchiha wykonał ruch czarnym koniem.
— Nie mogę przyjąć tego chłopaka — odparł. Wiele myślał na ten temat. Jego priorytetem było dbanie o wizerunek klasztoru i o jego interesy. Syn Minato mógł sporo namieszać, a nie miał siły by użerać się z kolejnym Namikaze. Shikaku zbił jego konia, używając do tego gońca, dzięki czemu zapewnił sobie przewagę. Jego czarnowłosy przeciwnik uniósł rękę, by wykonać następny ruch, lecz zamiast tego oparł o nią brodę. Zrozumiał, że znajdował się w beznadziejnej sytuacji. Po krótkim zastanowieniu chwycił wieżę i przesunął ją po linii prostej w prawo i zatrzymał cztery pola przed białym gońcem.
— Myślisz, że będzie taki sam jak Minato? — Doradca uważnie obserwował zmiany zachodzące na twarzy Mistrza, którego po raz kolejny przytłoczyła fala wspomnień.


Stał w rzędzie razem z innymi chłopakami będącymi w jego wieku. Byli tam też nieco starsi oraz nieco młodsi giermkowie. Najbardziej wyróżniał się chłopak o jasnych niebieskich oczach i blond włosach, których pojedyncze kosmyki układały się we wszystkie strony. Rozsiewał wokół siebie pozytywną aurę i przyciągał innych ludzi, ale w jego wyglądzie było coś zniewieściałego.
Fugaku następnego dnia rozpoczął trening u swojego mistrza. Jego celem było dostanie się do Kasty. Kiedy wybierał miecz zauważył kątem oka uśmiechniętego blondyna, rozmawiającego z jednym z członków Strażników Umarłych. W zasadzie nie było w tym nic interesującego, więc powrócił do wybierania broni.


Nara, będąc pewien swojej kolejnej z rzędu wygranej partii szachów, ze znudzeniem wymalowanym na twarzy chwycił królową, przybliżając ją do czarnego króla. Jednak nie padło słowo "szach".


Blondyn próbował sięgnąć półki, na której leżała czerwona, oprawiona w skórę, książka. Fugaku przyglądał się tej sytuacji przez chwilę, aż w końcu zrezygnowany poszedł po drewniane krzesło znajdujące się w kącie komnaty i postawił je przy nim. Minato podrapał się po karku w geście zakłopotania, szczerząc się do niego głupio.
Godzinę później miał trening. Na nim Uchiha dowiedział się od swojego nauczyciela, że on i blondyn są uważani za geniuszy oraz chlubę swojego rocznika. Jego mistrz widział w Minato przyszłość klasztoru. 


— Może sprawiać problemy. — Wielki Mistrz wziął gońca i zbił królową. Wciąż zależało mu na wygranej z Shikaku. Jednak kolejne wspomnienie oderwało go od rzeczywistości. To był moment, który najbardziej nadszarpnął wizerunek klasztoru.


Słońce powoli wynurzało się znad horyzontu. Minato spokojnym krokiem przemierzał las. Był pewny, że jest już niedaleko. Jeszcze trochę i będzie na polanie. 
Koszyk w jego ręce lekko kołysał się pod podmuchami wiatru, a blond kosmyki w porannym słońcu wyglądały niczym złote łany zboża. 
Namikaze westchnął cicho, gdy po długiej wędrówce z klasztoru wreszcie dotarł na miejsce. Mimo że na polanie słońce świeciło mocniej, to wiatr spokojnymi powiewami uspokajał i obniżał temperaturę jego zgrzanego, pod długą i szarą szatą, ciała. 
Rozejrzał się uważnie w lewo i prawo, lecz nie widząc nikogo odstawił koszyk na ziemię i rozpiął suwak szaty, która dosłownie z niego spłynęła, ukazując nagą klatkę piersiową i błękitne spodnie, sięgające za kolana. 
Cichy pisk sprawił, że natychmiast obrócił się w stronę dźwięku. To, co zobaczył... to była najpiękniejsza istota, jaką kiedykolwiek dane mu było widzieć. Biała szata oraz rude i długie, sięgające do pasa, włosy. Jednak to oczy najbardziej przyciągnęły jego uwagę. Głębokie, lekko zszokowane i soczyście zielone spojrzenie wkręcało się w niego, a dłoń zasłaniająca usta lekko drżała. 
— Kim ty jesteś? — usłyszał.


— Może. — Głos Doradcy wyrwał go z rozmyślania. — Ale nie można też skreślać ludzi przez ich rodowód. W końcu on nic nie zrobił, a dziecko Strażnika Nieumarłych i Uzdrowicielki, która Widzi może nam się przydać. 
— Myślisz, że może odziedziczyć umiejętności po matce? — zapytał Fugaku, mrużąc oczy. Jego sytuacja na szachownicy była fatalna. 
— Tak. 


— Kim ty jesteś? Nie... nie! — Głowa kobiety kręciła się w prawo i lewo, a drżące dłonie zacisnęły się na materiale. — To nie jest możliwe! Nie, nie wierzę... — szeptała. 
Źrenice Minato rozszerzyły się znacznie, jednak spokojnym krokiem podszedł do kobiety. Przyklęknął tuż koło niej, pozwalając by jej przerażony wzrok świdrował go od góry do dołu. 
— Nie... — Nadal kręciła głową. — Nie, przecież tak nie może być... To jest złamanie wszystkich praw! Nie! — krzyknęła i uderzyła ręką w pierś mężczyzny. 
— Spokojnie, spokojnie — powiedział, kładąc swoją dłoń na dłoni rudowłosej. — Co się stało? Jesteś z Nanabi, prawda? 
— Odsuń się ode mnie! — Kobieta ponownie krzyknęła, zrywając się na równe nogi. Koszyk pełen ziół przewrócił się, ale ona się tym nie przejmowała. — Odejdź stąd! Jesteś z Kyuubi! To jest ziemia mojego klasztoru! Nie wolno ci tu być! 
Minato uniósł dłonie w geście obronnym. 
— Spokojnie. Mimo tego, że nasze klasztory niezbyt się lubią, to mam pozwolenie na zbieranie ziół. Nasza Uzdrowicielka wczoraj nie mogła tu przyjść, więc dziś z samego rana przysłano mnie w jej zastępstwie. 
Słońce skierowało swe promienie prosto na kobietę. Namikaze dostrzegł na jej nadgarstku krwistoczerwoną bransoletę. Jego oczy wyrażały szczery szok. 
— Ty jesteś Widząca — wyszeptał, opuszczając powoli dłonie. Przyłożył prawą rękę do serca. — Przepraszam, nie powinienem cię nachodzić, nawet się nie przedstawiając. Jestem Minato Namikaze, główny Strażnik Nieumarłych w klasztorze Kyuubi.


— Prawda. — Fugaku zawiesił na chwilę głos. — Bardzo przydałaby się nam osoba, która Widzi. Jak na razie tylko w klasztorze Nanabi, Nibi i Yonbi są jeszcze takie. A i tak, ród Widzących zmierza ku rychłemu końcowi. Dzieci umierają po kilku dniach — westchnął. — Tylko skąd pewność, że on będzie Widzącym? 
— Nie mamy jej. 
Fugaku westchnął ponownie. 


Od tego spotkania Minato przychodził na tamtą polanę codziennie. Mimo że najpierw był niezbyt grzecznie z niej wyganiany, już po kilku dniach znalazł wspólny język z kobietą. Widział spojrzenia, jakimi obdarza go, jednak on sam krył się ze swoimi uczuciami. Za samo wymykanie się z klasztoru czekałaby go porządna chłosta. A gdyby ktoś dowiedział się, że spotyka się tam z kobietą z Nanabi... Minato energicznie pokręcił głową, odganiając złe myśli. Spojrzał na twarz dziewczyny i był pewny, że mógłby za nią skoczyć w ogień. 


— Właśnie. Nie mamy. A nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, co będzie się działo, jeżeli prawda wyjdzie na jaw. 
— Przecież tylko Kasta będzie o tym wiedziała. 
— Zawsze coś może pójść nie po naszej myśli. 


Łóżko cicho skrzypiało, a w pomieszczeniu panował całkowity mrok. Ciszę przerywały tylko jęki Kushiny i szybki, płytki oddech jej partnera. Nie wiedział, co go skłoniło do wyznania swoich uczuć, nie wiedział też, czemu zabrał kobietę do swojej komnaty. Wiedział jednak, że kocha ją ponad życie. Że chce być jak najbliżej niej. Że chce jej pomagać, przytulać i pocieszać ją w trudnych chwilach. 
Tak, dla Kushiny, był gotowy uciec z klasztoru. Po to by żyć z nią szczęśliwie. Z nią i z ich synem, Naruto, którego Kushina Widziała. 
— Minato — wyszeptała kobieta, zaciskając dłonie na karku mężczyzny. 


— Sugerujesz, że mamy wśród nas zdrajcę? 
Fugaku pokręcił głową. 
— Nie, po prostu — zawiesił na chwilę głos — chodzi o Itachiego. Jako członek Kasty musi być o wszystkim informowany. 
— Nie można go uznać za niepoczytalnego? 
Doradcy odpowiedziała cisza. Dopiero po dłuższej chwili Wielki Mistrz odparł:
— Nie. Zasady nie przewidują czegoś takiego. Itachi musi brać udział w zebraniach, może podejmować swoje decyzje i ma wpływ na całą Kastę, jako mój syn. Możemy go trzymać tam, gdzie nikt nie chodzi, ale nie możemy go wykluczyć. Martwię się tym, że znajdzie jakiś sposób, żeby ta informacja wyciekła. 



Ciche pukanie sprawiło, że Minato zamarł. 
— Można? — Głośny, męski głos rozległ się za drzwiami, które już po chwili cicho zatrzeszczały, wpuszczając do pokoju cienką wiązkę światła. 
Namikaze zerwał się na równe nogi, spoglądając na śpiącą na łóżku Kushinę. 
— Nie! Nie wchodź! — krzyknął. Było już jednak na to za późno. 
W progu stanął Wielki Mistrz, a jego wzrok prawie natychmiast powędrował na rozkopane łóżko i leżącą na nim kobietę. 


— Itachi jest osadzony w lochach. Nie ma żadnej możliwości, by ktoś się z nim spotkał. Gdy przynosi się mu jedzenie, nikt nie ma prawa się do niego odezwać. Poza tym, tylko członkowie Kasty mają tam wstęp. 
— Czyli uważasz, że warto zaryzykować? Nawet, jeśli syn Minato nie jest Widzący? 
— Wydaje mi się, że tak. 

* * * 

Czarna szata. Znak Kasty. Symbol odwagi, męstwa i dumy. 
Szybko stawiane kroki kierowały się ku wejściu do klasztoru. 
Nie rozumiał. Po prostu nie rozumiał, dlaczego to właśnie on musi przywitać syna zdrajcy. Ten Naruto, czy jak mu tam, był... 
Splamiony.
Nic nie warty. 
Brudny. 
Sasuke zatrzymał się i westchnął. 

* * * 

— Będzie ci tu dobrze — Uzumaki zironizował słowa swojego wujka nad wyraz piskliwym głosem. — Nosz kur... — ryknął, gdy po raz kolejny przewrócił się o korzeń drzewa. — Nie! Ja tu nie wyrobię! Jiraya, wal się z tą swoją gatką! Ja nie chce tu być! 
— Naruto! Nie zostawaj w tyle! Nie zgub się! 
— A może ja chce się zgubić?! Zawróćmy! Nie podoba mi się tu! 
— Po prostu się boisz — zarechotał złośliwe mężczyzna. — Już niedaleko! Pośpiesz się! 
— To ty mnie do tego zmusiłeś! — krzyknął, gramoląc się z ziemi. W słowach jego opiekuna nie było ani krzty prawdy. 
Naruto wcale się nie bał... On był przerażony! 
Uzumaki szybko dogonił swojego przewodnika i wpadł na niego, gdy ten niespodziewanie się zatrzymał. 
— No, co jest!? — furknął, masując sobie obolały nos. Wyjrzał przez ramię towarzysza i zamarł. 
Ogromne wrota otworzyły się powolnie z bardzo niemiłym dla ucha skrzypnięciem. Za nimi dostrzegł postać w czarnej, długiej szacie aż do ziemi. 
Już mu się tu nie podobało. 

11 komentarzy:

  1. Byłabym głupia, gdybym zapomniała o szeptach~

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy, kto tylko zauważył Twój powrót już czeka na kolejne rozdziały, w ty i ja :)
    Pozdrawiam i się niecierpliwię

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, no nareszcie miałam chwilę by to przeczytać. Pisałam ci z resztą jak się cieszę że wróciłaś do pisania :) I cieszę się też z powrotu Świtu :) Będę za was trzymać kciuki dziewczyny. A co do opowiadania to najbardziej to czekam na nowe rozdziały, te których jeszcze nie było na starym blogu, ale miło przypomnieć sobie te. Z resztą były poprawiane, więc kilka nowych zdań na pewno się pojawiło. Opinię o opowiadaniu nie zmieniła. Jest intrygujące i ma naprawdę duży potencjał. Czekam na nowe rozdziały, tym razem od Zaćmienia. I mam nadzieję, że długo nie każesz czekać. życzę weny i czasu na pisanie, do następnego papa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze genialne
    To kiedy 1 rozdział ??? XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny Prolog ale jestem ciekawa co dalej, bo tak czekać na dalsze części to trochę nudno.... Czekam na dalszy ciąg ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie widzę rzeczy do której mogłabym jako tako się przyczepić. Ogólnie wszystko jest jak w najlepszym porządku.
    Cały teks jest spójny, interesujący, poprawny, bez jakichkolwiek błędów.
    Szata graficzna jest przejrzysta i ciekawa.
    No ale cóż się dziwić... Macie za sobą już trochę wprawy, ale także posiadacie intrygujące pomysły, które świetnie realizujecie poprzez przekształcanie ich w formę pisemną.
    Cały Prolog czyta się szybko. Jest na tyle wciągający, że w momencie jego skończenia, odczułam nieodpartą chęci zapoznania się z następnym rozdziałem.
    Tak jak moi wcześniejsi " przedmówcy" chciałabym życzyć weny. Gdyż nawet najlepszym jet ona niezbędna do tworzenia. :)

    Powodzenia i pozdrawiam Sora,

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyny, bardzo się cieszę, że zdecydowałyście się wznowić współpracę i ponownie opublikować "Szepty wśród ciemności" :) To udane opowiadanie, mające ogromny potencjał. Jest niesamowicie oryginalne, a dzięki Waszym wspólnym siłom, czyta się je z niewiarygodną przyjemnością. Z wielką chęcią ponownie będę się nim rozkoszować. Prolog bardzo mi się podobał - uwielbiam mieszanie retrospekcji z wydarzeniami rzeczywistymi. Podziwiam Was za to, że potraficie je tak wymieszać, aby tekst był płynny. Gratuluję :) Z wielką niecierpliwością będę czekać na ciąg dalszy. Życzę dużo weny, czasu na pisanie i pozdrawiam serdecznie ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Zarabosite opowiadanie nie mogę się doczekać dalszej historii -
    Opowiadanie jest orginalne i ciekawie napisane a wykonanie blogu graficzne zapadajace w oko -
    Uwielbiam retrospekcje i cieszę się, że je zastosowaliśćcie
    Pozdrawiam i życzę weny
    Amei

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ciekawe się zapowiada. Już z niecierpliwością czekam na kolejną część. :)
    Tsu-chan

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy kontynuacja??!! Och proszę powiedz, że niedługo!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojejku, że też przegapiłam to, że coś się tu pojawiło! ;C
    Tu Ethariel, może mnie jeszcze któraś z was pamięta? ;)
    Mam nadzieję, że dokończycie szepty bo... Byłam podekscytowana mogąc czytać wasze rozdziały, no!
    Buziaczki,
    Eth.

    OdpowiedzUsuń